? Jadąc samotnie stapiam się medytacyjnie z maszyną i stanowimy jedność – tak o swojej miłości do samochodów mówi nam znana z Kabaretu Olgi Lipińskiej aktorka Bella Olejnik.
Wojciech Szemetyłło: Kiedy zaczęła się pani historia z motoryzacją?
Bella Olejnik: Zanim zrobiłam prawo jazdy, już prowadziłam ciągnik orząc pole dziadków. Rodzice czy wujkowie pozwalali mi siadać za kierownicą i ćwiczyć. Widzieli, że robię to z radością i pewnością. Szczerze mówiąc, zawsze miałam większy lęk, by dosiąść konia, niż nacisnąć pedały w samochodzie. Do maszyny miałam większe zaufanie, wiedziałam, że wszystko zależy ode mnie i odpowiednio naciskanych guziczków i pedałów. Chłonęłam zasady prowadzenia tej maszyny i zasady poruszania się na drogach.
A jak wspomina pani egzamin na prawo jazdy?
? Z egzaminu na prawo jazdy pamiętam parkowanie tyłem między dwoma samochodami oraz zadowoloną minę instruktora. Miałam wtedy 18 lat.
Jak czuje się pani za kierownicą własnego samochodu?
? Jeżdżąc uśmiecham się do ludzi. Nauczyłam się tego w Ameryce. Chodzi o uśmiechanie się bez powodu, gdy ktoś wpuszcza cię do ruchu czy po prostu mija. To świetnie wpływa na nastrój, spada napięcie w ciele, a wiadomo, że wtedy i koncentracja jest lepsza. Zauważyłam, że zwyczaj uśmiechania się za kierownicą zaczął powoli przyjmować się w Polsce. To miłe.
Jaki był pani pierwszy samochód?
? Mój pierwszy samochód to słynny volkswagen garbus. Do dziś tęsknię za jego dźwiękiem ? pyr, pyr, pyr. Był niezawodny, trzymał się mocno drogi. Pamiętam, jak w czasach peerelowskich podjechałam do jakiejś myjni i z kanciapy usłyszałam „garbusów nie myjemy”.
Czy samochód przydaje się w pracy aktora?
? Samochodami, jeżdżąc do pracy, pokonywałam wszelkie dystanse. Najkrótsze to Ursynów ? Stokłosy do Domu Sztuki, a najdłuższe to Ursynów ?Elbląg, czyli 308 km. By zdążyć na godzinę 10 na próbę, o świcie wyjeżdżaliśmy ze Stanisławem Tymem, Zofią Merle, Janem Majzlem do tamtejszego Teatru Dramatycznego. Pożeranie kilometrów, ale również świetny sposób na naukę tekstu, powtarzanie dialogów czy wymyślanie puent.
Woli pani jazdę w samotności czy w towarzystwie?
? Tak naprawdę od wielu lat jestem kierowcą samotnym. Nie wozi mnie mąż ani córka, ani przystojny szofer czy sąsiad. Mieszkamy 20 km od centrum, więc każdy musi mieć swój samochód. Szczerze przyznaję, że lubię tę samotność za kółkiem. Wiem, jak wiele ode mnie zależy. Jestem królem! Do tego stopnia, że stapiam się medytacyjnie z maszyną i stanowimy jedność. To miłe.
Jest pani spokojnym czy raczej agresywnym kierowcą?
? Wiem, jak wiele znaczy spokój i łatwiejsza przez to koncentracja. Nie lubię się śpieszyć. Wtedy zdarzają się drobne uchybienia, np. co do prędkości, albo mocne hamowania czy rajdowe wręcz startowania spod świateł. A jeszcze gdy do tego się rozśpiewuję, bo jadę na koncert, to wiem, że może to być niebezpieczne. Ale niewątpliwie jazda samochodem, poza tym, że jest koniecznością, sprawia mi wielką przyjemność i poczucie siły.
Co pani robi, gdy przydarzy się awaria?
? Nie lękam się awarii, choć oczywiście ich nie lubię. Wymiana koła, oleju czy nawet płynu do spryskiwania, przyznaję, to dla mnie kłopot. Rozkładam ręce i zatrzymuję kierowców. Na autostradach parę razy zdarzyła mi się awaria. Po niecałych 5 min zjawia się pomoc drogowa. Niewiarygodne! Na A2. Pełne zawodowstwo. Mam dużo szczęścia! W USA również mnie nie opuszczało. Jakąś pożyczoną ogromną „karą” (od car ? po angielsku auto), białym lincolnem, jeździłam raniutko do radia na tzw. świtówy ? poranne wiadomości. Oczywiście wiedziałam, że ten samochód to stary, zabytkowy egzemplarz, ale także bezsprzecznie grat, co to ledwo zapala. Trzeba było znać tajemne sposoby, by go uruchomić. Każdy grat ma swoje tajemnice. I oczywiście stanęłam na środku autostrady. Piąta rano, mróz -25 C, grad wali z nieba, mój biały grat rozkraczony. A ja zaraz mam wejść na antenę z prognozą pogody. Trudno, wysiadam w pięknym futrze i zaczynam machać ręką.
Nikt i nic przez 20 minut. Nagle zatrzymuje się, hurra, jeszcze większy grat. W kolorze żółtka. No, kurczaczek, tyle że 10-metrowy. Ja oczywiście smile, smile, oni czarni jak węgiel. Piękni, jeden z drewnianym kijem, miękkim bujanym krokiem podchodzą. Z ich yellow grata wali hip-hop na pół USA. Nie musiałam nic mówić. I tak ich dialektu czy slangu ni w ząb nie rozumiałam. Ale smile, smile… Oni od razu otwierają maskę, właściwie machę 2 m na 2 m i waląc kijem w odpowiednie części silnika uruchamiają moją cudną amerycką „karę”.
Wydaje się, że kocha pani motoryzację?
? Tak, bezwzględnie kocham samochody! Mój mąż mówi, że prowadzę intuicyjnie. Coś w tym jest. Codziennie obiecuję sobie, że od czasu do czasu będę sięgać po przepisy drogowe weryfikujące zmiany. Solennie obiecuję. Bo choć myślę, że intuicja potrzebna jest w każdej sytuacji życia, to jednak dobra znajomość znaków i wszelkich informacji drogowych jest niezbędna.
BELLA OLEJNIK – znakomita artystka scen polskich, filmu i TV. Znana jako Belka z Kabaretu Olgi Lipińskiej, ale także jako mama z serialu „7 życzeń”, Babcia Róża z dziecięcych audycji TVP „Babcia Róża i Gryzelka” czy mistrzowskich epizodów w filmach Barei. Wychowanka słynnego Teatru STS (Studencki Teatr Satyryków). Aktorka Teatru Rozmaitości, Dramatycznego, Komedia i Syrena w Warszawie oraz Teatru Dramatycznego w Elblągu. Artystka o wielkiej wrażliwości muzycznej, niezwykłym temperamencie scenicznym, bogatym, niepowtarzalnym warsztacie interpretatorskim. Za wybitne osiągnięcia artystyczne wielokrotnie odznaczona honorową odznaką „Zasłużony dla Kultury Polskiej”.
Pingback: find out
Pingback: get redirected here
Pingback: aksara178 rtp
Pingback: packman disposable cartridges
Pingback: mooie blote borsten
Pingback: ทรรศนะบอล
Pingback: จำนำมือถือ
Możliwość komentowania została wyłączona.