Motoryzacja pędzi naprzód w obłędnym tempie. Współczesny samochód istotnie różni się wyposażeniem nawet od auta z 2000 roku. Zmianom ulegają też przepisy. Czy zmotoryzowani za tym wszystkim nadążają?
Można mieć poważne wątpliwości, spoglądając na to, co dzieje się na drogach. Wyprzedzanie rowerzystów i motocyklistów bez zachowania wymaganego metra odstępu, nadużywanie świateł przeciwmgielnych, próby zastępowania zestawu głośnomówiącego trzymanym w ręku telefonem z włączonym głośnikiem, zwalnianie przed każdym fotoradarem do 50 km/h, lekceważenie konieczności zatrzymania się przed sygnalizatorem z zieloną strzałką czy bezwzględnego ustąpienia pierwszeństwa pieszym podczas skręcania to tylko część z długiej listy grzechów zmotoryzowanych. Wiele jest popełniania nieświadomie lub z powodu złego interpretowania obowiązujących przepisów.
Mądra preambuła
Trudno jednak wymagać, by było inaczej, skoro wiele osób starających się o prawo jazdy kieruje się znaną wśród studentów regułą „zakuć, zdać, zapomnieć”. W połowie ubiegłego roku lotem błyskawicy polskie media obiegły sensacyjne – wynikające ze złego zrozumienia słów jednego z egzaminatorów – doniesienia o konieczności powtarzania egzaminu teoretycznego co roku. „Szokujący pomysł”, „To jakiś żart?”, „Kontrowersyjny pomysł” – wydźwięk wielu tytułów był jednoznaczny.
Bardzo mądre stwierdzenie można znaleźć w kodeksie drogowym opisywanej w grudniowej „Szkole Jazdy” wyspy Man. „Wyeliminuj ze swojej jazdy zgadywanie. Czy zdałbyś test na prawo jazdy, gdybyś podszedł do niego jutro? Pomóż nam uczynić drogi na wyspie bezpieczniejszymi dla wszystkich” – czytamy już na drugiej stronie zbioru tamtejszych praw. Takie zdanie powinno znaleźć się w każdym podręczniku dla kierowcy i przyświecać mu za każdym razem, gdy przekręca kluczyk w stacyjce.
Okazuje się, że wyspiarze są znani nie tylko z tworzenia górnolotnych haseł. Wielu tamtejszych zmotoryzowanych, de facto kierując się troską o własne bezpieczeństwo, nie byłoby przeciwko okresowemu powtarzaniu egzaminów na prawo jazdy – wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie Continental Tyres. Przyczynkiem do niego były zmiany w brytyjskim egzaminie na prawo jazdy, wprowadzone 4 grudnia 2017 roku.
Kto, jak nie Brytyjczycy?
Blisko połowa ankietowanych wyraziła się pozytywnie na temat hipotetycznego wprowadzenia obowiązku powtarzania egzaminu praktycznego (!) co pięć lat w celu odświeżania wiedzy na temat nowinek technologicznych czy wymagań dotyczących jazdy czy sposobu prowadzenia auta. Przeszło połowa ankietowanych z chęcią przyjęłaby też zmiany powodujące lepsze zrozumienie praw i obowiązków związanych z używaniem telefonów komórkowych podczas jazdy czy kontrolowania głębokości bieżnika i ciśnienia powietrza w ogumieniu.
– To zaskakujące, że kierowcy zaakceptowaliby powtarzanie egzaminu praktycznego co pięć lat. Ale to dobrze, że ludzie rozumieją, iż bezpieczeństwo jest ważne, a także że istnieje wiele technologii motoryzacyjnych, za którymi trzeba nadążać – mówi Mark Griffiths, ekspert do spraw bezpieczeństwa w firmie Continental Tyres.
Czy zmiany wejdą w życie i zostaną powielone w innych krajach? Przekonamy się. Z pewnością nie można tego wykluczyć. Wielka Brytania wiedzie bowiem prym we wprowadzaniu regulacji prawnych dotyczących prawa drogowego, które później w mniej lub bardziej zbliżonej formie pojawiają się w innych państwach. Dość powiedzieć, że już w 1965 roku rozpoczął tam działalność odpowiednik naszego systemu CEPiK, w 1976 roku wprowadzono ważność praw jazdy do osiągnięcia przez ich posiadacza 70. roku życia, od 1990 roku egzaminatorzy muszą omówić z egzaminowanym popełnione błędy i zasugerować sposoby ich unikania w przyszłości, od 1999 roku weryfikowana jest umiejętność przeprowadzenia hamowania awaryjnego, w 2001 roku możliwe stało się rezerwowanie terminów egzaminów przez Internet, w 2002 roku w teoretycznej części egzaminu pojawiły się filmiki sytuacyjne, od 2003 roku egzamin praktyczny rozpoczyna się kilkoma pytaniami o czynności eksploatacyjne, zaś od 2010 roku możliwe jest zdawanie egzaminu w obecności instruktora, a kandydat na kierowcę musi przynajmniej przez 10 minut prowadzić auto bez wskazówek egzaminatora.
Egzaminowanie po nowemu
Ostatnia zmiana weszła w życie w grudniu 2017 roku. Czas samodzielnej jazdy wydłużono do 20 minut, co stanowi połowę egzaminu. W tym czasie większość egzaminowanych (cztery na pięć egzaminów) będzie musiała podążać za wskazówkami nawigacji, przy czym pomylenie drogi, o ile nie dojdzie przy tym do złamania prawa czy zagrożenia bezpieczeństwa, nie uchodzi za błąd. Z programu egzaminu wypadły manewry zawracania „na trzy” oraz tyłem na skrzyżowaniu, przy czym wymagane jest, by przyszły kierowca poznał obie techniki podczas kursu.
Łukasz Szewczyk
Są tacy mądrzy a jeżdżą po lewej stronie gdy prawie cały świat jezdzi po prawej Szwedzi zrozumieli swój błąd i go naprawili, mieli swoją godzinę zero. Polscy ustawodawcy, specjaliści zrobili by w GB szybko porządek.
Należy pomóc wysłając wagon specjalistów i do roboty , będzie jak w Polsce i rozładujemy anglikom szroty
dojdą też do średniej europejskiej w brd i będzie fajnie Dlaczego ten zacofany kraj jeszcze nie wpadł na taki pomysł.
A w Polsce każdy myśli, że prawo jazdy mu się należy jak dowód osobisty.
A tak byc nie powinno? Stygmatyzujecie ten dokumet jakby to był Swiety Gral.
Nie powinno. Bo nie każdy ma predyspozycje do prowadzenia pojazdu a samochód w rękach takiego człowieka to narzędzie zbrodni.
Gdyby ludzie robili prawo jazdy bo chcą coś umieć, gdyby szukali szkół co czegoś uczą to później nie mieliby problemu z potrzebą doskonalenia swoich umiejętności. Póki co chcą blankiet prawa jazdy, najtańszy kurs a później jakoś to będzie. Może za kilkanaście lat mentalność Polaków sie zmieni, oby 🙂
Pingback: หวยลาว
Pingback: fazele lunii 2024
Pingback: DevOps Solutions
Możliwość komentowania została wyłączona.