Nie zapominajmy, że to my decydujemy, którymi informacjami dzielimy się na Facebooku. Jak we wszystkim, wskazany jest umiar i rozsądek.
Nie ma co ukrywać, Facebook ostatnio nie ma zbyt dobrej prasy. Na początku roku gruchnęła wiadomość o ograniczaniu zasięgów organicznych postów publikowanych na fanpage’ach, niedawno media poinformowały o wycieku danych i udziale w tym procederze firmy Cambridge Analytica. Ta ostatnia kwestia miała wpływ na wahania spółki na giełdzie oraz podjęcie akcji #DeleteFacebook, do której dołączyli m.in. Elon Musk i jego Tesla oraz SpaceX czy Playboy.
Na szczęście w Polsce odsetek osób, których dane zostały przejęte, jest marginalny. Nie zmienia to faktu, że zaufanie do największego serwisu społecznościowego spadło. Nie zapominajmy jednak, to my decydujemy, którymi informacjami się dzielimy. Jak we wszystkim, wskazany jest umiar i rozsądek.
Bądźmy świadomi!
Jeśli od dawna posiadacie konto na Facebooku, na pewno polubiliście sporo stron marek, zostawiliście lajki pod zdjęciami znajomych czy zameldowaliście się w kinie, na wakacjach lub w swojej pracy. Wszystkie te czynności służą dzieleniu się informacjami z naszymi znajomymi i samym serwisem. Pozwalają też algorytmowi Facebooka na stworzenie naszego „profilu psychologicznego”. To właśnie dzięki danym, które sami dostarczamy, widzimy takie, a nie inne posty i reklamy na swoim news feedzie (głównej, środkowej tablicy, wyświetlającej się po zalogowaniu do Facebooka).
Często zaglądacie na strony motoryzacyjne, zostawiacie uniesione w górę kciuki lub serduszka pod zdjęciami i filmami, na których widać samochody? Kupiliście auto i z rozpędu polubiliście fanpage’a? Prawie na pewno traficie do grup docelowych typu „zainteresowani motoryzacją”, „motoryzacja”, „samochody”. Teraz reklamodawcy, którzy reprezentują inne marki czy sklepy z częściami, oponami, nawet myjnie samochodowe, będą mogli kierować do was konstruowane przez siebie przekazy. Dlaczego? Ponieważ sami na to pozwoliliście. To nie jest oczywiście żaden przytyk, po prostu stwierdzenie faktu. Nie wszyscy wiedzą, że niektórych reklam wcale nie musimy oglądać. Jeżeli podczas scrollowania swojego news feeda ujrzycie posta, który się wam nie podoba, możecie go ukryć i/lub zablokować jego autora. Oczywiście wymaga to jakiejś aktywności, jednak chyba warto poświęcić na taką czynność kilkadziesiąt sekund, prawda?
Lista ograniczeń
Jeśli macie trochę wolnego czasu, powinniście zajrzeć na stronę www.facebook.com/ads/preferences. To właśnie tam można dokładnie sprawdzić, do jakich grup docelowych serwis nas dodał. I co? Uprzedzam, możecie się zdziwić. To tylko algorytm, czasami się myli. Usunięcie kategorii, które kompletnie nas nie interesują, ograniczy pojawianie się na naszym feedzie niechcianych treści.
No dobrze, ale jakie w tej sytuacji zmiany czekają właścicieli szkół jazdy, którzy są obecni na Facebooku? Zostaną lub już zostały wprowadzone różnego rodzaju ograniczenia. W tej chwili nie można np. dodać nowych chatbotów (wirtualnych doradców). Dzieje się to ze względu na pogłębioną weryfikację już obecnych.
To nie wszystko. Wkrótce kierowanie reklam do naszych list mailingowych będzie wymagało odrębnego potwierdzenia przez każdego właściciela skrzynki mailowej chęci otrzymywania reklam także na Facebooku. Jeszcze dokładnie nie wiadomo, jak to narzędzie będzie działało. Ale informacja o tym, że coś takiego zacznie funkcjonować, już się pojawiła. Na pewno nie należy panikować, tylko spokojnie śledzić doniesienia branżowe.
Dywersyfikacja treści
Jeżeli Facebook jest jedyną wizytówką waszej firmy w sieci, może warto zastanowić się nad stworzeniem własnej strony internetowej i/lub rozpoczęcia działań także w innym serwisie społecznościowym? Nie zachęcam nikogo do nagłego porzucania serwisu stworzonego przez Zuckerberga, jednak jeśli nie chcecie stać się zakładnikami tylko jednego portalu, uwzględnijcie poszerzenie kanałów dystrybucji informacji o biznesie. To może pomóc w dywersyfikacji treści oraz w dotarciu do nowych odbiorców. A jeśli będziecie generować ruch na waszej stronie WWW, na której podepniecie pixel Facebooka (kod śledzący, działający w podobny sposób do kodu Google Analytics), możecie docierać ze swoimi reklamami na serwisie do osób, które do tej pory były tylko na stronie. Możliwości jest naprawdę sporo, wszystko zależy od planu.
W jednym z poprzednich artykułów wspominałem o sposobie prowadzenia fanpage’a i odradzałem publikowanie na nim treści niezwiązanych z naszym biznesem. Dotyczy to w równej mierze profili prywatnych. Zachęcam do głębszego przemyślenia treści, które wrzucamy. Pamiętajmy, że w Internecie nic nie ginie.
Hubert Grygielewicz, community & content manager w agencji komunikacji interaktywnej SO FINE