Cały czas się zastanawiam, skąd ubezpieczyciele biorą statystyki, z których wynika, że kandydaci na kierowców są grupą szczególnego ryzyka? Bo z moich wyliczeń wynika, że są oni winni spowodowania wypadku lub kolizji mniej więcej w 1 proc. przypadków. Może w końcu jakiś ubezpieczyciel to dostrzeże, przeanalizuje i przygotuje dobrą, konkurencyjną w stosunku do innych ofertę?
Wiadomo, nie odkryję tu żadnej tajemnicy, że prowadzenie ośrodka szkolenia kierowców wiąże się nie tylko z przeliczaniem przychodów. Bo taki biznes generuje koszty. Chodzi mi m.in. o wynajem biura i sali wykładowej, zakup materiałów szkoleniowych, wynagrodzenia dla pracowników szkoły jazdy, czasami leasingi. Ale jest jeszcze jedna pozycja, które nie wymieniłem wcześniej. To ubezpieczenie. Na nim właśnie chcę się teraz skupić.
Elki traktowane inaczej
Ubezpieczenie pojazdów jest jednym z największych corocznych obciążeń budżetowych firmy – ośrodka szkolenia kierowców. Trzeba go ponieść, nie ma innej możliwości. A to trochę boli. W ostatnich latach, szczególnie między rokiem 2016 a 2017, ceny ubezpieczeń pojazdów drastycznie wzrosły. O ile? Zdarzało się, że nawet o 100 proc.! Tak się stało, nic na to nie poradzimy, musimy płacić, i tyle. Nurtuje mnie tylko jedna rzecz. Dlaczego ubezpieczenie pojazdu przystosowanego do szkolenia kandydatów na kierowców kosztuje zazwyczaj o kilkadziesiąt procent więcej od używanych w innych celach? Z czego to niby wynika? Naprawdę tak już ma być? Nic nie da się z tym zrobić?
Tajne dane z baz ubezpieczycieli
Ubezpieczyciele twierdzą, że dyktowane przez nich wyższe składki dla ośrodków szkolenia kierowców to skutek wcześniejszych doświadczeń. Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że chodzi im o złe. Mówią także o statystykach wypadków powodowanych przez kandydatów na kierowców. Ja takich danych jednak nie widziałem. Czy rzeczywiście istnieją? Czy ubezpieczalnie właśnie takie informacje mają w swoich bazach danych? Bardzo mnie to ciekawi…
Jedno zdarzenie w ciągu siedmiu lat
Ośrodek szkolenia kierowców prowadzę od prawie siedmiu lat. W tym czasie korzystałem z kilku samochodów przystosowanych do nauki jazdy. Do ilu zdarzeń z winy mojej/mojego instruktora/kursanta doszło w tym czasie? Do jednego, powtarzam: jednego! Za sobą mam co prawda kilkadziesiąt wypadków i kolizji, ale to w moje auta wjeżdżali kierowcy, nie odwrotnie! Mało tego, rozmawiałem na ten temat z kilkoma właścicielami ośrodków szkolenia kierowców, nie tylko z Warszawy. Mówią, że u nich sytuacja jest podobna. Wśród kilkudziesięciu, a może nawet kilkuset zdarzeń tylko w kilku przypadkach kursant/instruktor był winny spowodowania wypadku lub kolizji!
Ubezpieczyciele, do dzieła!
Cały czas się więc zastanawiam, skąd ubezpieczyciele biorą statystyki, z których wynika, że kandydaci na kierowców są grupą szczególnego ryzyka? Bo z moich wyliczeń wynika, że są oni winni spowodowania wypadku lub kolizji mniej więcej w 1 proc. przypadków. Może w końcu jakiś ubezpieczyciel to dostrzeże, przeanalizuje i przygotuje dobrą, konkurencyjną w stosunku do innych ofertę? Wiem, że jest to możliwe. Spytacie, skąd? Ja z takiej oferty już korzystam i nie narzekam!
Piotr Rucki, właściciel warszawskiej szkoły jazdy Elmol
Pingback: pure mdma crystal pills,
Pingback: Fake site and will take your money! Beware of uplinke.com Spam and make your site go down. Too good to be true SCAM
Możliwość komentowania została wyłączona.