Przejdź do treści

Autostradą pod prąd? Niekoniecznie, ale korki można rozładować

Autostrady i „ekspresówki” należą do najbezpieczniejszych typów dróg. Niestety gdy dochodzi do wypadku, a nawet kolizji, bariery ochronne i brak skrzyżowań z bocznymi drogami stają się zmorą kierowców.

  • Zdarzenie na drodze ekspresowej lub autostradzie zawsze kończy się powstaniem mniejszego lub większego zatoru. W poważniejszych sytuacjach dochodzi do całkowitego zablokowania trasy i powstania wielokilometrowych korków.
  • Po kilkugodzinnym oczekiwaniu na udrożnieniu drogi niektórym kierowcom puszczają nerwy – zaczynają się próby jazdy pasem awaryjnym, tzw. korytarzem życia lub zawracania w celu dotarcia do najbliższego zjazdu.
  • Takie zachowania stoją w sprzeczności z prawem i mogą być źródłem niebezpiecznych sytuacji. Zamieszczane w sieci filmy dowodzą jednak, że nie należą do rzadkości. Opublikowane materiały lub zdjęcia są dla policji materiałem do wszczęcia dochodzenia i ukarania winnych mandatami lub skierowania spraw do sądów.

Niezrzeszony poseł Janusz Sanocki w interpelacji nr 31432 do ministra infrastruktury, ministra spraw wewnętrznych i administracji stwierdza, że „kierowcy próbujący wydostać się z wielokilometrowego korka, jadący pod prąd, niewątpliwie naruszyli przepisy o ruchu drogowym, jednak próba wydostania się z zablokowanej na trzy godziny autostrady jest działaniem racjonalnym i – być może w wielu przypadkach – uzasadnionym”.

Dopytuje przy tym ministra, będącego również zwierzchnikiem policji, czy funkcjonariusze widząc perspektywę zablokowania ruchu i uwięzienia setek kierowców na wiele godzin podjęli działania, które umożliwiłyby kierowcom wydostanie się z korka w sposób legalny? Poseł podkreśla, że przy dzisiejszych środkach łączności takie działania są oczywiście możliwe, a policja mogła tak regulować ruch, by umożliwić kierowcom wyjazd drugim pasem ruchu.

Interpelacja trafiła również do ministra infrastruktury, który został zapytany, kiedy podległa mu Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad dostosuje polskie autostrady do sytuacji, gdy na skutek wypadku dochodzi do blokady autostrady? Musi być wtedy możliwość wycofania się z zablokowanej drogi i dotarcia do najbliższego zjazdu.

„Rozwiązanie jest znane i stosowane w wielu krajach. W określonych odległościach barierki odgradzające dwa pasy autostrady muszą być otwieralne w razie kryzysu, tak by kierowcy mogli zjechać na przeciwbieżny pas autostrady i wrócić do zjazdu. Jest to rozwiązanie tanie i doprawdy dziwię się, że jeszcze nie zostało w Polsce wprowadzone” – pisze w swojej interpelacji poseł Janusz Sanocki.

Z tak rozsądną argumentacją trudno polemizować. Na wspomnianych drogach istnieją zablokowane miejsca do utworzenia „mijanek”. Niemal zawsze są one w użyciu tylko podczas robót drogowych. Dla służb drogowych rozkręcenie barier we wcześniej przygotowanym do tego miejscu i ustawienia znaków to zapewne kilkanaście minut pracy. Czy utrudniłoby życie kierowcom jadącym przeciwnym pasem? Zapewne nie, gdyż i tak dochodzi tam do znacznego spowolnienia ruchu, gdyż wielu zmotoryzowanych chce zobaczyć, co się stało lub wykonać zdjęcie.

W grę wchodzi też jazda pod prąd. W kontrolowanych przez policję warunkach i zamknięciu poprzedzającego zjazdu nie stanowiłaby zagrożenia, o ile kierowcy potrafiliby w skoordynowany sposób i bez urządzania wyścigów zawrócić w celu wyjechania z korka. Nieprzypadkowo poseł Sanocki pyta, czy minister spraw wewnętrznych dokonał analizy opisanej sytuacji i czy wyciągnął wnioski służbowe, np. w postaci opracowania na przyszłość procedur zachowania policji w podobnych przypadkach, które przecież będą się zdarzać.

Łukasz Szewczyk

 

Możliwość komentowania została wyłączona.

Koszyk zakupowy0
Brak produktów w koszyku!
0