– Znajomość polskich piosenek bardzo pomaga mi podczas jazdy nocą. Wtedy, żeby nie zasnąć – śpiewam. To jedna z lepszych form dotlenienia organizmu. Uchylam jeszcze wtedy szybę – zdradza Ewa Wachowicz.
Jakub Ziębka: Pani przygoda z motoryzacją zaczęła się bardzo wcześnie…
Ewa Wachowicz: Tak, kiedy byłam 12-, może 13-letnią dziewczynką, pomagałam swojemu tacie przy drobnych naprawach auta. Nie były to oczywiście bardzo skomplikowane czynności, np. podawałam klucze. Czasy się zmieniły. Teraz po podniesieniu maski porsche możemy w zasadzie tylko nalać płynu do spryskiwaczy. Ze względu na technologię nie wchodzą w grę żadne samodzielne naprawy. Trzeba oddać samochód do serwisu. Kiedyś było inaczej: ludzie, w tym mój tato, umieli wymienić klocki hamulcowe, filtry, oleje. To było normalne. Dzięki temu wiem, gdzie znajduje się np. miska olejowa.
– Zgaduję, że ze zdaniem egzaminu na prawo jazdy nie miała pani problemu?
– Zdałam go za pierwszym razem. Za kurs zabrałam się, kiedy miałam 17 lat. Jednak swoje pierwsze jazdy odbyłam dużo, dużo wcześniej. Tato pozwalał mi prowadzić auto na małych odcinkach dróg niepublicznych. Sprawiało mi to dużą frajdę.
Sam kurs wspominam bardzo dobrze. Miałam miłego instruktora. Kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, zacząć opowiadać mi o budowie pojazdu. Chyba zauważył, że jestem tym wykładem trochę znudzona, bo spytał mnie „czemu nie słuchasz?”. Odpowiedziałam, że trochę się na tym znam. Kilka chwil potem pojechaliśmy na plac. Gdy zobaczył, że dobrze radzę sobie z manewrami, nakazał mi wyjechać na drogi miejskie. I w zasadzie od razu moja nauka polegała na jeździe po Gorlicach, a później Nowym Sączu.
– W jednym z wywiadów przeczytałem, że potrafi pani kierować nawet ciągnikiem…
– Nie widzę w tym nic dziwnego. Wychowałam się przecież na wsi. Mieliśmy duże gospodarstwo w górach. Dla kogoś, kto dorastał w takich warunkach, to nic nadzwyczajnego. Ot, zwykłe realia takiego życia.
– Pewnie jazda motorem też nie jest pani obca?
– Tak, choć nie mam teraz własnego. Kiedyś jeździłam na romecie, próbowałam także kierować harleyem. Uważam, że jazda motorem jest szalenie ekscytująca, ale też niebezpieczna…
– Jakim samochodem uczyła się pani jeździć?
– Zaczynałam od dużego fiata, potem kierowałam polonezem, następnie przyszedł czas na małego fiata. Aut, które w swoim życiu prowadziłam, było wcale niemało. Wygrany w konkursie Miss Polonia ford probe, seat cordoba, fiat tempra, opel astra, citroeny – to tylko niektóre z nich. Teraz posiadam dwa samochody. Jeden to terenówka marki Land Rover (idealna na wyprawy w góry), drugi – porsche cayenne. Jestem z nich bardzo zadowolona.
– W jednym z prowadzonych programów pokusiła się pani o stwierdzenie: „jaka pani, taki samochód”. Jakie jest więc auto Ewy Wachowicz?
– Dynamiczne, mające dobre przyspieszenie, bezpieczne i posiadające duży bagażnik.
– Zajrzyjmy do wnętrza pani samochodu. Co znajduje się w środku?
– Przyznaję się bez bicia. Jestem gadżeciarą. W obu moich samochodach znajdują się specjalne schowki na okulary. Mam też taką saszetkę, w której przechowuję różne faktury – najczęściej ze stacji benzynowych. Nie wyobrażam sobie jazdy bez mojej torby. Tam znajdują się płyty z muzyką i audiobooki. Mam też specjalny pojemnik na przekąski. Na wyposażeniu samochodu musi także znajdować się mapa, mimo że korzystam z GPS. Podczas moich podróży po Europie okazało się, że z mapy nie należy rezygnować. Przezorny zawsze ubezpieczony.
– Wspomniała pani o torbie, w której znajdują się m.in. płyty z muzyką. Czego podczas jazdy słucha Ewa Wachowicz?
– Są to specjalnie skompilowane przeze mnie płyty. Zazwyczaj jest to polska muzyka, piosenki, które znam na pamięć. Taka znajomość poszczególnych utworów bardzo pomaga mi podczas jazdy nocą. Wtedy, żeby nie zasnąć – śpiewam. To jedna z lepszych form dotlenienia organizmu. Uchylam jeszcze wtedy szybę.
Jakich wykonawców słucham? Mogę wymienić m.in. zespoły De Mono, Myslovitz, Republika, Bajm czy Perfect. Bardzo lubię także muzykę filmową. Choćby soundtracki ze wszystkich części Jamesa Bonda. Czasami zamiast z płyt CD korzystam z iPoda.
Wspomniałam także o audiobookach. Też bardzo lubię ich słuchać. W ten sposób nadrabiam zaległości książkowe. Niestety, na czytanie nie mam zbyt wiele czasu, a sporo spędzam go w samochodzie.
– Jaka była największa odległość, którą przemierzyła pani autem?
– Tak, to prawda, z auta korzystam bardzo często. Lubię jeździć, więc nawet długie trasy nie są dla mnie czymś bardzo nieprzyjemnym. Samochodem wybieram się też na wakacje. Oczywiście pod warunkiem, że biorę pod uwagę Europę. Mam na koncie trasę do Hiszpanii, Francji czy Szwajcarii. W najdłuższą trasę, tylko z tankowaniem po drodze, wybrałam się do Toskanii. Przejechałam ok. 1500 km bez żadnego noclegu!
– A jak ocenia pani poziom techniki jazdy polskich kierowców? Czy jest zbliżony do prezentowanego przez mieszkańców Europy Zachodniej?
– Kultura jazdy na zachodzie Europy jest większa. Mówię tu choćby o Niemcach. Polscy kierowcy jeżdżą bardzo często poddenerwowani, ciągle się spieszą. Zbyt często jężdżą lewym skrajnym pasem. W Niemczech służy on tylko do wyprzedzania, w naszym kraju niekoniecznie. Duże zaległości mamy również w kwestii jakości dróg. Nie znaczy to jednak, że kierowanie autem nie sprawia mi przyjemności. Wręcz przeciwnie!
Ewa Wachowicz urodziła się w Klęczanach, małej wiosce na południowo-wschodnich krańcach Małopolski. Po maturze wyjechała do Krakowa, studiowała na Akademii Rolniczej. W 1992 r. zdobyła tytuł Miss Polonia, została też III Wicemiss World. Rok później uhonorowano ją tytułem Miss Świata Studentek. Została sekretarzem prasowym Waldemara Pawlaka, była spikerką telewizji Polsat.
Po przygodzie z polityką postanowiła otworzyć własną firmę. Nazwała ją Ewa Wachowicz – PROMISS. Była m.in. producentką znanego programu Roberta Makłowicza „Podróże kulinarne”. W 2007 r. wzięła udział w piątej edycji „Tańca z gwiazdami”.
Jest prowadzącą autorskiego programu „Ewa gotuje”. Emituje go telewizja Polsat. Z kolei na tematycznym kanale Polsat Cafe można ją obejrzeć w programach „Gadżety kobiety” i „Przez żołądek do serca”. Wydała trzy książki kulinarne i poradnikową aplikację na iPhone’a – iGotuje.
Pingback: hihuay
Możliwość komentowania została wyłączona.