Przejdź do treści

Kogo boli e-myto?

ciężarówki

Od 1 lipca winiety zastąpione zostały nowocześniejszym środkiem technologicznym, który otrzymał nazwę Elektronicznego Poboru Opłat (e-myto). Okazuje się jednak, że wielu użytkownikom dróg pomysł ten nie przypadł do gustu.

Pomysł e-myta nie jest skomplikowany. Na odcinkach płatnych dróg powstały bramownice, które skanują i fotografują pojazdy wjeżdżające na płatne odcinki. W pojeździe wjeżdżającym na płatny odcinek musi znajdować się urządzenie zwane viaBOX. To właśnie to urządzenie będzie komunikowało się z bramownicą. Istotny jest fakt, że kara za brak opłaty będzie nakładana na kierowcę. A kary są niemałe, wynoszą od 1500 zł do 3000 zł. Wprowadzaniu nowego systemu od początku towarzyszyły problemy.

Nie zdążyli na czas

Pierwsze problemy zaczęły się jeszcze przed uruchomieniem systemu, kiedy to okazało się, że nie uda się do końca czerwca zakończyć prac przy instalacji bramownic. System ruszył przez to z dwudniowym opóźnieniem i był nieszczelny. W reakcji na te opóźnienia rząd naliczył austriackiej firmie Kapsch 2 mln zł kary za opóźnienie w uruchomieniu e-myta. Firma pokryje również koszty z tytułu utraconych przychodów. – Te będą policzone na późniejszym etapie. Jak w wypowiedzi dla „Rzeczpospolitej” powiedział Lech Witecki, szef Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad: – Kara w wysokości 1 mln zł za każdy dzień opóźnienia w uruchomieniu elektronicznego systemu poboru opłat została ustalona w umowie na budowę i zarządzanie systemem przez osiem lat. To jednak był dopiero początek kłopotów z e-mytem.

Transport ucieka z autostrad

Wkrótce okazało się, że zaraz po wprowadzeniu e-myta prywatnymi autostradami jeździ o 50-70 proc. tirów mniej. Jak donosiła „Gazeta Wyborcza”, trasą A1 w czerwcu jeździło ponad 5 tys. ciężarówek dziennie, w pierwszej połowie lipca już 1,3 tys. Wszystko przez to, że kierowcy zaczęli wybierać równoległe drogi krajowe, które są dla nich tańsze czy też bezpłatne.

Opłaty miały obowiązywać nie tylko na autostradach, ale również na drogach alternatywnych. Przewoźnicy mieli decydować, czy wolą drogie, ale szybkie autostrady, czy wolniejsze, ale tanie drogi alternatywne. Tymczasem w momencie, gdy część z tych dróg pozostaje darmowa, wybór staje się oczywisty. Resort problem widzi i rozważa objęcie opłatami również pozostałych odcinków dróg. Pierwsze rozszerzenia sieci płatnych dróg (o 150 km) planowane jest na styczeń 2012 roku. Docelowo sieć liczyć ma 9,1 tys. km płatnych tras.

Nie tylko tiry

Na e-mycie tracą również przedsiębiorstwa komunikacji miejskiej, których pojazdy poruszają się między małymi miejscowościami a dużymi aglomeracjami. Jak ustaliła „Gazeta Wyborcza”, przeciw opłatom do Ministerstwa Infrastruktury wystąpiła cała Izba Gospodarcza Komunikacji Miejskiej. Ponieważ opłaty obciążają budżety samorządów, mogą przełożyć się na wyższe ceny biletów, co wpłynie z kolei na zniweczenie wszelkich działań promujących komunikację publiczną.

Rozwiązaniem mogą być preferencyjne stawki opłat dla komunikacji miejskiej albo zwolnienie z opłat odcinków, po których jeżdżą pojazdy komunikacji miejskiej. Obecnie na życzenie Ministerstwa Infrastruktury Izba Gospodarcza Komunikacji Miejskiej przygotowuje analizę, ilu gmin w skali kraju dotyczy ten problem. Dopiero po analizie raportu resort ma podjąć decyzje w tej sprawie.

Motocykle, kampery, elki…

Sprawa e-myta dotyczy również kierowców pojazdów, których z pozoru nie powinno ono dotknąć, czyli motocyklistów. Jak czytamy na portalu www.ścigacz.pl, przy zakupie motocykla, jadąc na imprezę motocyklową lub quadową, wioząc sprzęt do serwisu i szczególnie w przypadku wyjazdów sportowych – wszędzie tam trzeba stosować przyczepy lub małe lawety. Jeżeli pojazd jest dużym kombi, suvem, autem dostawczym lub terenówką, może okazać się, że łączna masa DMC samochodu może przekroczyć 3,5 tony. Gdy takim zestawem postanowimy jechać przez Polskę, trzeba będzie posiadać elektroniczne urządzenie rejestrujące pobór opłat. Motocykliści mówią, że prawo to jest absurdalne, a wtórują im miłośnicy karawaningu i turystyki samochodowej, którzy również obawiają się e-myta. Dotknie to jednak tylko tych, którzy poruszają się zestawami powyżej 3,5 tony. Do sytemu viaTOLL włączone są również pojazdy szkoleniowe na wyższe kategorie, jednak póki co nie ma informacji o protestach ze strony właścicieli OSK.

Jeszcze w tym roku, z tytułu opłat pobranych od kierowców, do Skarbu Państwa ma trafić ok. 400 mln zł, zaś w roku przyszłym wpływy z e-myta mają sięgnąć 1,5-2 mld zł. W latach 2011-2018 wpływy do budżetu szacowane są na 14 mld zł. Pieniądze te mają zasilać Krajowy Fundusz Drogowy, z którego finansowane są inwestycje drogowe.

 

Opracował mp

 

Koszyk zakupowy0
Brak produktów w koszyku!
0