Przejdź do treści

Koniec marzeń?

Sytuacja, w której znalazły się zarządy czterech największych organizacji: PFSSK, PIGOSK, OIGOSK i LOK, jest patowa. Teraz to ich członkowie, a w przypadku Federacji regionalne zarządy, będą rozliczały z efektów, a także zaniechań związanych z postulatem wprowadzenia ceny minimalnej.

Dobiega końca kilkuletni okres starań środowiska związanego ze szkoleniem kierowców o wprowadzenie do ustawy o kierujących pojazdami zapisu, który miałby brzmieć: „za przeprowadzenie szkolenia, o którym mowa w art. 26 ust. 4a, wysokość opłaty za godzinę zajęć teoretycznych oraz godzinę zajęć praktycznych w zakresie uprawnień każdej kategorii zostanie określona ceną minimalną”.

Jak przetrwać?

Historia tych przebiegających z różnym natężeniem działań przedstawicieli strony rządowej i występujących wspólnie (grupa robocza) naszych statutowych działaczy ma swoją dramaturgię. Jest warta dokładniejszego opisu, analizy i przypomnienia.

Fatalny stan prawa drogowego i pogarszająca się sytuacja ekonomiczna coraz większej liczby OSK są genezą narastającego niezadowolenia nie tylko w środowisku związanym ze szkoleniem kierowców. Wywołują również poważne dyskusje wśród parlamentarzystów, dziennikarzy i przedstawicieli środowisk naukowych skupionych wokół ITS, RBRD i innych instytucji pozarządowych.

Decydenci z Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju pomijają skutki ekonomiczne zapowiadanych reform. Opinia, że liberalna polityka gospodarcza i tak zwana niewidoczna ręka rynku poradzą sobie z narastającymi i wręcz kryzysowymi zjawiskami w coraz mniejszym stopniu trafia do przekonania przedsiębiorców prowadzących upadające OSK. Decydującym cenotwórczym elementem jest, obok paliwa i amortyzacji pojazdów, koszt pracy osób prowadzących szkolenie. Żeby przetrwać na rynku, przedsiębiorcy zmuszeni są do zmieniania formy zatrudniania instruktorów i wykładowców. Chodzi oczywiście umowy śmieciowe. Również fakt, że państwo nie potrafi przeciwstawić się nieuczciwej konkurencji, zaniżającej ceny usług w sposób rażąco odbiegający od rzeczywistych ponoszonych kosztów, stwarza atmosferę, w której poszukiwanie możliwości naprawy staje się tematem numer jeden! Analizy jednoznacznie wskazują, że wbrew dotychczas obowiązującym założeniom wolna konkurencja pomiędzy ośrodkami szkolenia nie doprowadziła do podniesienia poziomu usług. Wręcz przeciwnie, na skutek konkurencji, odbywającej się głównie w obszarze cen, doszło do faktycznego obniżenia standardów szkolenia. Dlatego też powstała m.in. akcja „Rzetelna cena”.

Wyższa cena, lepsze szkolenie

Również dzisiaj często słyszymy apele o stosowanie uczciwych i opartych ma zdrowym rachunku ekonomicznym cen usług szkoleniowych. Właśnie w toku tych od dawna toczących się dyskusji, gdy jasne stało się dla wszystkich, że w przyjętej ustawie problem ustawowego zagwarantowania podstaw ekonomicznej działalności OSK został całkowicie pominięty, zarząd PFSSK wspólnie z przedstawicielami PIGOSK, OIGOSK i LOK zdecydował o zawężeniu i ograniczeniu starań o wprowadzenie ceny minimalnej za szkolenie kursowe kandydatów na kierowców wyłącznie do walki o minimalne stawki za godzinę jazdy.

Biorąc pod uwagę możliwość rezygnacji z obowiązkowego szkolenia teoretycznego oraz fakt, że o kosztach, a więc i cenie kursu, decyduje jego część praktyczna, decyzja ta wydawała się jak najbardziej racjonalna. Znalazła uznanie w środowisku. Przeprowadzona na stronie PFSSK sonda potwierdziła zainteresowanie i nadzieje na zbawienny wpływ cen minimalnych nie tylko na rozwój ekonomiczny OSK, ale również na podniesienie jakości proponowanych w wyższych cenach usług. Złudzeniem okazało się, że panaceum na nieprawidłowości w szkoleniu mogą być wprowadzone obowiązki sprawozdawczo-biurokratyczne i nadzór starostów.

Doprowadzone do granic absurdu, niestosowane w krajach EU skomplikowane procedury i obowiązki informacyjno-sprawozdawcze doprowadzają do wzrostu kosztów kursów i nie przekładają się bezpośrednio na eliminację nieprawidłowości lub wzrost efektywności procesu szkolenia. Wiele takich i podobnie brzmiących opinii i wniosków zostało wypracowanych wspólnie z posłami w trakcie roboczych spotkań w całym kraju. Istotnym argumentem za wprowadzeniem cen minimalnych była powtarzana na licznych spotkaniach, konferencjach i dyskusjach popularna, a być może naiwna teza o związku pomiędzy jakością wykonywanej pracy a wynagrodzeniem. Jednak koronnym argumentem za wprowadzeniem ceny minimalnej była teza, że dzięki temu w sposób pośredni, ze względu na poprawę standardów szkolenia, dojdzie do podniesienia bezpieczeństwa ruchu drogowego. W szczególności poprzez zmniejszenie liczby wypadków drogowych z udziałem młodych kierowców.

Polak potrafi?

Chcąc przybliżyć czytelnikom prezentowane przeze mnie zagadnienie, warto przypomnieć obowiązującą ustawę o cenach z lipca 2001 roku. Pozwoli to uzmysłowić nam problem, przed jakim stanęła strona społeczna. Zacytujmy: „W razie szczególnych zagrożeń dla właściwego funkcjonowania gospodarki państwa Rada Ministrów może, w drodze rozporządzenia, określić wykaz towarów lub usług, na które ustala się ceny urzędowe i marże handlowe urzędowe, z zastrzeżeniem art. 5 i 8 (…) Rada Ministrów uwzględni towary lub usługi mające podstawowe znaczenie dla kosztów utrzymania konsumentów oraz ustali okres stosowania cen urzędowych i marż handlowych urzędowych, potocznie znanych jako ceny minimalne, i wprowadzenie ich do katalogu cen”. I jeszcze jeden cytat: „Minister właściwy do spraw finansów publicznych ustala, w drodze rozporządzenia, ceny urzędowe i marże handlowe urzędowe na towary i usługi, określone w wykazie, o którym mowa w ust. 1, mając na względzie równoważenie interesów konsumentów i przedsiębiorców zajmujących się wytwarzaniem i obrotem tymi towarami lub świadczeniem tych usług”.

Czytając fragmenty ustawy o cenach, widzimy wyraźnie, że jest ona adresowana do dwóch równoprawnych stron: konsumentów i przedsiębiorców. Konsumentów jest w społeczeństwie zdecydowana większość. OSK, należące do grupy przedsiębiorców, są w zdecydowanej mniejszości. Jest jeszcze oczywista dla każdego obywatela zasada ekonomii, polegająca na tym, że za luksus wprowadzenia cen minimalnych w OSK muszą zapłacić wszyscy klienci. Smutne, ale prawdziwe! Przygotowując wspólnie z Dariuszem Gilem materiał o tytule „Ceny minimalne” (było to w 2012 roku) po analizie zebranej dokumentacji i opinii dostępnych w mediach, internecie, opracowaniach na temat cen i ich roli w kształtowaniu polityki ekonomicznej państwa nabraliśmy przekonania, że chyba niemożliwa jest tak daleko idąca zmiana doktryny bez politycznego wsparcia. W tym czasie podobnych i trzeźwych głosów było dużo więcej. Ale jak zwykle nie zostały przyjęte do wiadomości. Zarzucano nam tchórzostwo, konserwatyzm, brak wyobraźni. Dlaczego? Bo przecież Polak potrafi.

„Niższa cena nie zawsze jest oszukiwaniem klientów”

Znaczna część kolegów uważała, że debata nad kształtem ustawy o kierujących pojazdami, która już lada moment miała wejść w życie, wpłynie w znaczący sposób na poprawę rentowności naszych przedsiębiorstw. Nikt też nie przewidywał skali emigracji i wpływu demografii, szczytu wzrostu cen paliwa i najogólniej mówiąc pojawiającego się kryzysu ekonomicznego, trwającego z małymi wahaniami do dzisiaj. W ciszy gabinetów ministerstwa toczyły się intensywne, poufne i zdaniem uczestników obiecujące rozmowy. Ich nasilenie przypadło na drugie półroczne 2014 roku. Wiemy również o kontaktach z senatorami, posłami, członkami sejmowej podkomisji i komisji, naradach z udziałem przedstawicieli biura BRD, listach do premiera, ministrów.

Zdaniem uczestników tych działań, wykonano gigantyczną pracę. Sukces wydawał się bliski. I w ten sposób zbliżamy się do nieoczekiwanej dla naszych przedstawicieli odpowiedzi ministra Zbigniewa  Rynasiewicza na interpelację posła Józefa Rackiego. Czytamy tam m.in: „Od wielu lat, a tak naprawdę od samego początku wprowadzenia wolnej gospodarki rynkowej w Polsce, w ramach tej działalności gospodarczej pozostawiono przedsiębiorcom wolność w ramach kształtowania ceny za oferowane kursy i szkolenia. Przedstawiona przez Pana posła idea ustanowienia ceny minimalnej za godzinę szkolenia, która miałaby być panaceum na poprawę jakości szkolenia, wydaje się jedynie rozwiązaniem zmierzającym do podwyższenia dochodów. Niewątpliwie także niektóre podmioty, oferując niższą cenę, oszczędzają na jakości szkolenia. Nie zawsze jednak niższa cena oznacza oszukiwanie klientów. W warunkach wolnej gospodarki rynkowej każdy podmiot ma prawo dostosowywać oferowaną cenę do ponoszonych kosztów czy zakładanego obrotu. Działanie takie ma przede wszystkim charakter prokonsumencki, pozwalający większej liczbie osób na uzyskanie uprawnień do kierowania pojazdami. Liczba podmiotów prowadzących dotychczas szkolenia kandydatów na kierowców znacząco przewyższa popyt na szkolenia, co automatycznie prowadzi do intensywnej i niekiedy samoniszczącej walki o klienta. Podmioty, które nie potrafią lub nie mogą rywalizować na rynku, po prostu są z niego eliminowane. Podsumowując, w ocenie resortu określenie ceny minimalnej za godzinę szkolenia nie zmieni realnej sytuacji rynkowej podmiotów prowadzących szkolenie i raczej nie przyczyni się do poprawy jakości szkolenia. Dodatkowo należy wskazać, że wprowadzenie takiego rozwiązania może spowodować niepokoje społeczne związane ze znacznym zwiększeniem kosztów uzyskania prawa jazdy”.

Ważne pytania

Nic dodać, nic ująć. Sytuacja, w jakiej znalazły się zarządy czterech największych organizacji: PFSSK , PIGOSK, OIGOSK i LOK, jest patowa. Teraz to ich członkowie, a w przypadku Federacji regionalne zarządy, będą rozliczały z efektów, a także zaniechań poszukiwania rozwiązań znanych i dotychczas odkładanych na później. Pojawia się wiele pytań dotyczących taktyki negocjacyjnej przyjętej przez prezesów podczas prowadzonych rozmów.

Oto kilka z nich. Czy milczenie i brak zainteresowania ze strony najbardziej popularnych mediów powinny być wyrazem stanowiska strony rządowej? Czy brak jakiegokolwiek dokumentu, protokołu z przeprowadzanych rozmów i uzgodnień, nie powinien dawać do myślenia? Czy zaniechanie nagłaśniania przez prawie rok priorytetowej z punktu widzenia zarządu PFSSK sprawy dało oczekiwany efekt? Czy dzisiaj ja i wielu sceptycznie nastawionych do takiego rozwiązania kolegów ma prawo do smutnej satysfakcji?

Przewidzieliśmy, na podstawie cywilnoprawnej oceny sytuacji, że rząd o takim zapleczu politycznym nie ma możliwości przyjęcia proponowanego i w opinii wnioskodawców korzystnego dla OSK rozwiązania. Ponadto takiego rozwiązania na próżno szukać w krajach Unii Europejskiej. Działalność gospodarcza jest tam fundamentem dobrobytu i pomyślności obywateli.

Szkoda jednak, że dopiero po roku negocjacji ministerstwo podjęło jedyną i słuszną z punktu widzenia państwa decyzję. Jednak z takiego obrotu sprawy chyba nikt dzisiaj nie może czuć się w pełni usatysfakcjonowany. Bo straciliśmy aż rok na niepotrzebne, bezużyteczne i bezproduktywne działania.

Jestem pewien, że za kilka lat, wraz z rozwojem gospodarczym i powolnym, lecz stałym zwiększaniem się zamożności społeczeństwa, problem odgórnego ustalania cen zniknie, a istniejąca już ponad dwadzieścia lat gospodarka rynkowa zacznie działać, jak należy. Żal, że wiele dobrych i do niedawna działających OSK wraz z personelem już tego nie doczeka, a my wciąż uczymy się na własnych błędach!

Wojciech Szemetyłło

4 komentarze do “Koniec marzeń?”

  1. Pingback: right here

  2. Pingback: ติดเน็ตบ้าน AIS

  3. Pingback: site web

  4. Pingback: car detaling

Możliwość komentowania została wyłączona.

Koszyk zakupowy0
Brak produktów w koszyku!
0