W naszej branży jest mnóstwo wspaniałych ludzi. Mocno w nich wierzę, bo mają większą siłę od reszty. Są też tacy, którzy wolą walczyć widłami, rękami i nogami zamiast głową, charyzmą i kulturą biznesową. Naprawdę można inaczej. Przecież to nasze wspólne podwórko. Nie zaśmiecajmy go sobie nawzajem.
Mówi się, że Polacy lubią narzekać. Z psychologicznego punktu widzenia dzięki takiemu właśnie działaniu osiągamy pewne korzyści. Bo przecież kto z nas nie czuje się lepiej w momencie, gdy wyrzuci z siebie trochę złych emocji? Ale istnieje też ryzyko. Może nam się to tak spodobać, że zaczniemy robić tak coraz częściej. Ba, będziemy traktowali narzekanie jako lekarstwo na kłopoty. Wiadomo jednak, że gadaniem niczego nie osiągniemy. Bo narzekanie to przecież nic innego jak gadanie o tym, jak jest ciężko. Kosztuje nas to więcej pieniędzy, niż mogłoby się wydawać. Pieniądz ulatnia się w postaci energii, jaką na ten proces poświęcamy.
Praca przedsiębiorcy w dużej mierze polega na rozwiazywaniu problemów. Między narzekaniem a zdefiniowaniem problemu i próbą jego rozwiązania istnieje wielka różnica. Warto stawiać na tę drugą metodę. Im lepiej zdefiniujemy problem, tym łatwiej go rozwiążemy. Można go też uniknąć dzięki przewidzeniu, że się pojawi. Ale w takim przypadku trzeba mieć oczy szeroko otwarte, dobry system monitorowania tego, co dzieje się w firmie. Na to właśnie warto poświęcać swoją energię.
Narzekanie często mylone jest z nazywaniem rzeczy po imieniu i stawianiem jej czoła. Jeśli dzieje się źle, należy o tym mówić, szukać rozwiązań, analizować temat racjonalnie, odsuwać emocje, sięgać po wnioski i – co najważniejsze i niestety najrzadziej spotykane – działać!
„Narzekacz” z długą litanią
Zawsze jest na co narzekać. Żeby ułatwić zadanie „narzekaczom”, postanowiłem nawet przygotować listę gotowych tematów. Niech już zaczną narzekać i mają to za sobą! Może im się w końcu znudzi i zaczną robić coś produktywnego?
No to ponarzekajmy! Auta szkoleniowe są złe, za ciasne, słabo w nich widać drogę. I fotel jest niewygodny. A kursanci? Wybredni, nie słuchają poleceń i marudzą. Z jakiego powodu? W zasadzie każdego. Przykład? Zajęcia chcą tylko po godz. 14, ponieważ wcześniej są w pracy lub szkole. Szkoleniowiec ponarzeka jeszcze na kolejne bezsensowne zmiany w prawie, na tych, którzy nie przychodzą na umówione jazdy. Warto także ponarzekać na konkurencję, która zaniża ceny. No i ten zderzak! Znów porysowany! Do tego urwane lusterko, ukradziony kołpak i pęknięta opona. Jeszcze ta przeklęta biurokracja! I znowu wjechali w tył auta na „zielonej strzałce”. Poza tym trzeba zapłacić za czynsz, plac manewrowy, ubezpieczenia, paliwo…
Jak sami widzicie, lista może być bardzo długa. Wytrwałym polecam skupiać się na niej codziennie. Można ją nawet rozbudować, wszystko według własnego uznania! A jeśli to wszystko spiszemy, na kartce lub w dokumencie tekstowym w komputerze, narzekanie pójdzie nam sprawniej. O to chodzi! Warto mieć to jak najszybciej za sobą! Dzięki temu zyskamy mnóstwo czasu i energii na działania, które przyczynią się do rozwoju naszej szkoły jazdy.
Nieuczciwa konkurencja, fałszywe opinie
W naszej branży nie brakuje także nieuczciwej konkurencji. Pomysłów, dzięki którym rozwija się taki proceder, jest wiele. Jednak z góry zaznaczę, że na dłuższą metę taka aktywność jest nieopłacalna. Tak jak narzekanie.
Nieuczciwa konkurencja uderza zwykle w te szkoły, którym wiedzie się lepiej. Bo po co szkodzić słabej firmie? Ale przecież żyjemy w czasach, kiedy szkoła, żeby utrzymać popularność, musi oferować wysoką jakość szkolenia. Konkluzja? Próba zaszkodzenia takim ośrodkom jest bezcelowa. Silną markę można osłabić tylko na właśnie życzenie. Los naszej firmy zależy od nas, od naszych decyzji, zaangażowania i pracowitości. Solidna jakość i stabilna marka wypracowana na przestrzeni lat ciężkiej i mądrej pracy będzie się dzielnie bronić. Na pewno nie odpuści nieuczciwej konkurencji. Dlaczego? Bo jest silna!
Najprostszym i jednym z bardziej popularnych przykładów nieuczciwej konkurencji jest podszywanie się pod klientów danej szkoły i pisanie o niej negatywnych opinii w Internecie. Z tym problemem mam do czynienia od samego początku istnienia mojego ośrodka. Zawsze proszę kursantów o podzielenie się swoją opinią na temat kursu i szkoły w sieci. Byłem jedną z pierwszych osób, która w mojej okolicy kładła na to tak duży nacisk. Konkurencja hejtowała mnie, sugerując, że sam sobie piszę opinie.
Jak się przed tym bronić? Na szczęście jest Facebook. Wystarczy zastosować na stronie internetowej szkoły wtyczkę. Wtedy kursant może potwierdzić wiarygodność opinii swoim prywatnym profilem. Mogą być one wystawiane również na firmowym profilu na Facebooku (fanpage’u) lub portalach branżowych. Warto o to dbać i prosić kursantów, żeby dzielili się swoimi wrażeniami z kursu i egzaminu. Niech wieść się niesie!
Niestety, jest kilka miejsc w sieci, gdzie mamy do czynienia z nieuczciwością. Jednym z nich jest Google My Business. Dziwię się, że amerykański gigant do tego dopuszcza. Otóż portal społecznościowy Google+ jest słaby, w Polsce zupełnie niepopularny. Dlaczego? Ponieważ nie łączy się z opiniami na profilach firmowych na Google My Business. Nie ma sposobu na potwierdzenie wiarygodności umieszczanych tam recenzji. W ten sposób Google pozwala dokonywać wpisów osobom podającym fałszywe dane. Przedsiębiorca ma tylko możliwość odpowiedzenia na taką recenzję.
Zgłoszenie nieuczciwej opinii jako spamu niewiele daje. Polecam jednak odpowiadać na wszystkie fałszywe opinie, pisząc konkretne sprostowanie i akcentując, że autor nie był kursantem danej szkoły. Warto podkreślać swoją wiarygodność opiniami, które już otrzymaliśmy, oczywiście wiarygodnymi.
Nieuczciwym szkołom sugeruję, podobnie jak zajmującym się narzekaniem, że marnują czas. Mocna i mądra szkoła i tak obróci ten gniew na swoją korzyść. A wy, nieuczciwi, na tym wszystkim tylko stracicie!
Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego
Gdyby nie konkurencja, dynamika rozwoju przedsiębiorstw byłaby znacznie niższa. Jest ona silnym motorem napędowym danej branży. Każdy, kto chce liczyć się na rynku, musi obserwować konkurencję. To naturalne. Jednak rzucanie sobie kłód pod nogi zupełnie mija się z celem. Dlaczego? Bo spowalnia rozwój większych szkół, a mniejszym niepotrzebnie zabiera cenny czas. Każda kłoda, czy to rzucana przez ustawodawcę, czy też przedsiębiorców, tylko nas osłabia, odbiera możliwości rozwoju wszystkich szkół. Na branżę należy patrzeć całościowo. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Konkurencja między ośrodkami powinna opierać się głównie na prześciganiu się w pomysłach związanych ze wzrostem jakości szkolenia i realizacją ciekawych inicjatyw promujących dane marki.
Nie łudzę się, że będzie idealnie. Jednak od lat przypatruję się narzekaniom, czasem agresji i ogólnemu hejtowi wobec wszystkich i wszystkiego. Nie mówię, że każdy tak działa. Wiem, w naszej branży jest mnóstwo wspaniałych ludzi. Mocno w nich wierzę, bo mają większą siłę od reszty. Są też tacy, którzy wolą walczyć widłami, rękami i nogami zamiast głową, charyzmą i kulturą biznesową. Naprawdę można inaczej. Przecież to nasze wspólne podwórko. Nie zaśmiecajmy go sobie nawzajem. Urządzajmy je tak, żeby dawać sobie szanse prowadzenia wysokiej jakości szkoleń dużej liczbie kursantów, pozwalając realizować się zawodowo i godnie przy tym żyć.
Marek Kasprzyk, właściciel szkoły jazdy Quattro z Krakowa i Nowego Sącza
Felieton narzakącego na google+ o narzekających w branży 🙂 🙂 ;). Nie mai nie będzie zdrowej konkurencji w branże w której większość to emeryci mundurowi. Czy państwo naprawde tego nie dostrzegają?
Droga Zjawo, szukanie dziury w całym nie ma sensu. Szkoda czasu. Ja nie narzekam. Stawiam temat, pokazuję co złego się dzieje i co najważniejsze prezentuję swoje doświadczenia oraz sprawdzone rowiaązania, które polecam innym. Dzielę się tym z Wami i myślę że to tylko dobrze. A co do emerytów mundurowych – nie wiem skąd ta nagonka, oni i tak stanowią mniejszość w branży. Oczywiście, że konkurencja nigdy nie będzie w pełni zdrowa. Zależy mi jednak aby zaczęła stawać się bardziej świadoma i zdrowsza.
Jak mowa o mundurowych to na pewno Kubuś Złoty o tym pisze. 😛
Droga oska, niestety zupelłnie nie rozumiem ca masz na myśli. Rozjaśnij proszę
Nie ważne kto co pisze, tylko co pisze. Wszyscy widzą problemy ale do tej pory żaden felieton nie wskazał źródła tych problemów. Jeśli ma być zdrowa konkurencja to trzeba znać wskazać powody tej chorej sytuacji. Za dużo w tej branży jest tzw fachowców typu Pan OSKA, który coś napisał co niczemu nie służy.
Za 12.50 na allegro, za 1000 laików lub opinii
Nie chciało mi się długo szukać i wziąłem pierwszy z brzegu http://allegro.pl/1000-facebook-lubie-to-fanpage-like-fani-fb-lajki-i6780524993.html
Chcę tym pokazać że media społecznościowe i wiarygodność to lipa do kwadratu
Pan autor wyrasta na mentora nauki jazdy
Pingback: führerschein kaufen original
Pingback: kojic acid soap
Pingback: steenslagfolie
Możliwość komentowania została wyłączona.