Felieton Janusza Ujmy.
Czytając interpelację posłów obecnej kadencji do ministra transportu o niektórych kontrowersyjnych zapisach w ustawie o kierujących pojazdami, jak również wydane do niej projekty rozporządzeń można stwierdzić, że to dzieło jest źle wyprofilowane
Gdy wracałem z kolegami z walnego zebrania PFSSK z Kosina k. Drezdenka przez Świebodzin, z trasy ściągnął nas 36-metrowy profilowany pomnik Chrystusa Króla – podobno najwyższa rzeźba na świecie. W zamyśle włodarzy tego miasta i autora monumentu ma być on komercyjny, choć wokół nie widać jakiejś rozsądnej koncepcji zagospodarowania terenu. Widocznie zabrakło pieniędzy, pomysłu i trzeba czekać na cud. Również sama rzeźba rodzi różne uczucia – krytycy twierdzą, że figura Chrystusa Króla została źle wyprofilowana.
Czytając interpelację posłów obecnej kadencji do ministra transportu o niektórych kontrowersyjnych zapisach w ustawie o kierujących pojazdami, jak również wydane do niej projekty rozporządzeń (obecnie na 208 stronach), można stwierdzić, że to dzieło również jest źle wyprofilowane, a butna postawa sekretarza stanu T. Jarmuziewicza potwierdza tylko obecny stan zarządzania państwem i nie ma co oczekiwać, że do 19 stycznia 2013 roku coś się jeszcze zmieni. Przez kolejnych dziesięć lat będziemy tkwili w tym marazmie. Właściwie można powiedzieć, że politycy z nami pogrywają. Mają większe problemy na kolei i autostradach. Zresztą w dobie codziennych protestów w różnych branżach ukontentowani są tylko urzędnicy, którzy nie odpowiadają za swe nietrafione decyzje, bo przecież ustawę przegłosowali posłowie – nasi przedstawiciele. Więc do kogo tutaj mieć pretensje, zwłaszcza że zasłoną dymną jest dyrektywa UE i BRD. Roman Kluska powiada, że nie ma prawie dnia, aby nie otrzymywał listów od drobnych przedsiębiorców, którzy skarżą się na działanie urzędów w naszym kraju.
Na organizowanych do kwietnia br. walnych zebraniach w czterech naszych branżowych organizacjach: PFSSK, Kierowca.pl, OIGOSK, PIGOSK, coraz mniej głosów o zmianach w ustawie o kierujących pojazdami, gdyż dotychczasowe wysiłki: listy, petycje, bezpośrednie wnioski na komisjach i podkomisjach sejmowych, niczego nie wniosły, gdyż napotykają również na banalne odpowiedzi i uzasadnienia T. Jarmuziewicza. Jedyny pozytywny efekt, jaki dzisiaj widzimy w tych organizacjach, to coraz większa konstruktywna współpraca w kierunku oprotestowania niektórych zapisów w ustawie i w rozporządzeniach. Jest to jednak musztarda po obiedzie. Myślę, że dopiero po wprowadzeniu tej „rewolucji” w szkoleniu i egzaminowaniu podniesie się larum. Dlaczego rzeczy oczywiste nie mogą trafić na odpowiedni grunt w III RP? Bo urzędnicy w Polsce są mocni wobec słabszych, a słabi wobec silnych. Utarła się opinia, że w naszej branży istnieją firmy, które, jak czytamy w ostatnim uzasadnieniu projektu rozporządzenia, nie szkolą, a wydają zaświadczenia o przebyciu kursu za odpowiednią opłatę w tym samym dniu. Czyli szkolą na niby. Jest to argumentacja nietrafiona, bo trudno dać wiarę, że ktoś płaci za nic. Jest prawdą, że niektóre małe i większe ośrodki wydawały wcześniej zaświadczenia o przeszkoleniu dodatkowym, aby ustalić termin egzaminu, który wyznaczono w WORD-zie za dwa miesiące. Najczęściej tych pięć godzin jazd przeprowadzano tuż przed egzaminem, bo tak dyktował rozum, a nie głupi przepis. W nowej ustawie nie ma zapisu o potrzebie tego dodatkowego szkolenia i twórcom się wydaje, że problem będą mieć z głowy. Kiedyś pod sygnalizatorem S-1 pozbyliśmy się malowanej zielonej strzałki i zakorkowaliśmy wiele skrzyżowań w miastach. Do dzisiaj ten tak krytykowany problem nie został właściwie rozwiązany.
Kursant jest świadomy, co go czeka na egzaminie państwowym, a czeka go idiotyczna instrukcja egzaminowania, która choć tak krytykowana nie została zmieniona w nowej ustawie. Wobec tego, wiedząc, że ma braki, przed egzaminem dobrowolnie bierze jazdy uzupełniające, a w przypadku trzech niezdanych egzaminów – jazdy dodatkowe. Wprowadzenie profilu kandydata na kierowcę (czytaj: karty kursanta) ma nie tylko umożliwić przeprowadzenie egzaminu, ale także wdrożenie systemu teleinformatycznego, czego następstwem będzie wzrost zatrudnienia urzędników i kosztów prawa jazdy. Będzie dotyczyć to również OSK, o których niewiele się mówi. Jedno zaprzecza drugiemu. W jednym miejscu mówi się o trosce państwa i nieobciążaniu kosztami obywatela, a w drugim wpisuje się „profilowanie”, które będzie generowało znaczne koszty. Ministerstwo przez dwie dekady nie może rozwiązać korupcjogennego problemu z samochodami egzaminacyjnymi. Problemu art. 53, którego podobno nie ma, nie mogą również rozwiązać żadne organy ścigania przestępczości. Nawet propozycja nieodpłatnego wykorzystania do egzaminu państwowego pojazdu OSK nie znalazła u autorów uznania, co uzasadnia się „dobrem” obywatela przy 30-procentowej zdawalności egzaminów na prawo jazdy w Polsce. W nowej ustawie usunięto doszkalanie, utrzymano superautoszkoły, wykluczono przebywanie drugiej osoby szkolonej w samochodzie w czasie szkolenia i egzaminu (co sugerowałem jeszcze przed wprowadzeniem kosztownych kamer). Gdy się przeanalizuje liczbę skarg składanych do starostw, widzimy bezsens różnych kosztownych eksperymentów. Dlaczego tych skarg jest tak mało? Tę odpowiedź znają egzaminatorzy i dyrektorzy WORD-ów.
W uzasadnieniu projektu rozporządzenia z kwietnia br. jego autorzy podają, cyt.: „wszystkie uzasadnione merytorycznie uwagi” – a to, co dla nas istotne, owiją w bawełnę i dają wymijające odpowiedzi, tak naszym przedstawicielom branżowym, jak i posłom. Autorzy piszą: „profil kandydata na kierowcę – rozumie się przez to profil, w którym mowa w przepisach wydanych na podstawie art. 20 ust. 1, pkt. 2 ustawy”. W tym artykule czytamy: „Szczegółowe warunki wydawania i zatrzymywania dokumentów stwierdzających uprawnienia do kierowania pojazdami, a także szczegółowe czynności organów i ich jednostek z tym związane oraz wzory dokumentów stosowanych w tych sprawach”. Gładko ten profil ma przeprowadzić system teleinformatyczny.
Pytanie tylko, czy już teraz jesteśmy do tego przygotowani. W uzasadnieniu do ostatniego rozporządzenia w ogóle się nie wymienia i nie troszczy o dobro przedsiębiorcy – czyli OSK. Nawet nie liczy się z protestami wielu starostów, którzy w takim profilu nie widzą sensu. To jeszcze nie czas, gdyż na kursy przez internet, mimo wielu reklam i dawaniu ulg, zapisuje się obecnie tylko ok. 25 procent kandydatów na kierowców. Może autorzy tych pomysłów nie mają pojęcia, jaka jest dostępność do internetu poza miastami. Opowiadanie, że tylko niewielka liczba kandydatów na kierowców po kartę kursanta musi się osobiście stawić w starostwie, jest po prostu śmieszne. Panie ministrze, mówmy o realiach.
Powołaliśmy Ministerstwo Cyfryzacji i bez właściwego przygotowania i analizy chcemy wprowadzić e-podręczniki z podstawowych przedmiotów w ramach „cyfrowej szkoły”, choć nauczyciele również ostrzegają, że wiele związanych z tym spraw jest nieprzemyślanych i szkodliwych dla edukacji.
W uzasadnieniach czytamy, iż zapisy w ustawie czy rozporządzeniach są „przyjazne i zrozumiałe” oraz przyczynią się do walki z korupcją przy uzyskiwaniu praw jazdy. Jak ma jej nie być, skoro w Jeleniej Górze i wielu innych miastach procesy w sprawie korupcji wśród instruktorów i egzaminatorów ciągną się ponad dekadę. Ile OSK, w których udowodniono łapownictwo, zostało zlikwidowanych? Czy w obecnej ustawie jest zapis, który kategorycznie zabraniałby na finansowe powiązania pomiędzy ośrodkami szkolenia a egzaminatorami i wojewódzkimi ośrodkami ruchu drogowego? Skoro na przykład nie likwidujemy samochodów do egzaminowania w WORD-ach, to nakażmy, aby dysponowały one pojazdami na wszystkie kategorie prawa jazdy, a nie wypożyczały je, często nieodpłatnie, od innych ośrodków szkolenia, które potem chwalą się wysoką zdawalnością. Przykłady można by mnożyć. Potrzebna jest zmiana pokoleniowa, zmiana mentalności.
Janusz Ujma
Pingback: แทงบอล lsm99
Pingback: Browning A5
Pingback: วิเคราะห์บอลวันนี้
Pingback: blote borsten
Pingback: ลวดสลิง
Możliwość komentowania została wyłączona.