Rozmowa z Wojciechem Pasiecznym nie tylko o kampanii „10 mniej ratuje życie”
Szkoła Jazdy: Spot reklamowy „10 mniej ratuje życie. Zwolnij” robi ogromne wrażenie na oglądającym. Czy naprawdę Polacy jeżdżą tak źle?
Wojciech Pasieczny*: Wśród polskich kierowców od wielu lat panuje przekonanie, że jazda z prędkością 10 ? 20 km/h większą niż dopuszczalna nie ma wpływu na bezpieczeństwo w ruchu drogowym. Ma, i to ogromne, o czym codziennie słyszymy w kronikach wypadków. Okazuje się, że świadomość tego zagrożenia wśród osób zajmujących się zawodowo szkoleniem kierowców, badaniem zachowań kierowców czy zarządzających flotą pojazdów jest niewielka.
Skąd to się bierze?
? Po prostu proces szkolenia kierowców w Polsce jest do niczego. Wiele obiecywaliśmy sobie po wprowadzeniu nowych zasad egzaminu teoretycznego, ale okazuje się, że nic się nie zmieniło. Na kursach nadal uczą, jak zdać egzamin, a nie jak być dobrym kierowcą.
Jak według pana powinni być szkoleni przyszli kierowcy?
? Zacznę od tego, że już w szkole podstawowej czy gimnazjum powinny się pojawić elementy związane z edukacją komunikacyjną. Swego czasu zaproponowałem nawet Ministerstwu Edukacji Narodowej, by np. na lekcjach matematyki, fizyki czy biologii nauczyciele poruszali te tematy. Dlaczego nie miałoby być zadań, w których np. należałoby policzyć, z jaką prędkością zderzą się samochody jadące z określoną prędkością? MEN nie jest zainteresowane tematyką bezpieczeństwa na drogach, choć to nieletni często są sprawcami wypadków. Ministerstwo nie uczestniczy w młodzieżowych turniejach bezpieczeństwa ruchu drogowego. Organizują je WORD-y wraz z policją.
Młody człowiek staje się pełnoletni i wybrał się na kurs prawa jazdy. Czego tam powinien się nauczyć? Oczywiście oprócz kodeksu ruchu drogowego.
? Na pewno jak najwięcej na temat skutków łamania przepisów. Powinien zobaczyć nawet bardzo drastyczne zdjęcia czy filmy z miejsc wypadków. To działa na wyobraźnię młodego człowieka.
Mam upragnione prawo jazdy i wyjeżdżam na ulicę. Jestem dobrym kierowcą, nic się nie stanie, a już na pewno nie potrącę pieszego. Tak myślimy?
? Przed potrąceniem pieszego nie da się uchronić. To splot wielu okoliczności. Nawet jeśli kierowca będzie przejeżdżał bezpiecznie obok przejścia, zawsze może mu pod koła wtargnąć pieszy. Nie uda się zahamować i nieszczęście gotowe. Oczywiście nikomu tego nie życzę. Proszę popatrzeć, ilu kierowców zwalnia przed przejściem dla pieszych na drodze dwupasmowej, jeżeli w tym samym kierunku wolniej jedzie inny samochód. To właśnie jest zabronione przepisami ? wyprzedzanie przed przejściem dla pieszych, o czym niestety wielu kierowców zapomina.
Musi się zmienić mentalność kierowców, przepisy i ich egzekwowanie. Z całego serca popieram inicjatywę poseł Beaty Bublewicz, by pieszy dochodząc do przejścia dla pieszych miał pierwszeństwo. Tak już jest w wielu krajach Europy. W Finlandii za takie wykroczenie traci się prawo jazdy. Natomiast w Szwajcarii za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o 50 km/h grozi mandat do 1 mln franków.
Przyznam panu, że właśnie dlatego na drogach, gdzie dwa pasy prowadzą w jednym kierunku, nie zatrzymuję się przed przejściem dla pieszych. Boję się, że pieszy ufnie wyjdzie na przejście, a kierowca jadący sąsiednim pasem „zgarnie” go z przejścia. Widziałam sporo takich wypadków.
? Mam podobne obawy. Zwłaszcza teraz, kiedy szybko robi się ciemno, a polskie ulice są słabo oświetlone. Zatrzymuję się, ale tylko gdy upewnię się w lusterku, że inne pojazdy są w bezpiecznej odległości, żeby wyhamować i nie wjadą w pieszego lub mój bagażnik.
Piesi też nie są bez winy.
? Jasne. I to są sytuacje, których nie da się przewidzieć. Wejście na jezdnię na czerwonym świetle, chodzenie niewłaściwą stroną drogi, przebieganie przez jezdnię i ciemny ubiór bez elementów odblaskowych. Na szczęście latem 2014 roku zacznie działać ustawowy obowiązek używania odblasków po zmierzchu po drodze poza obszarem zabudowanym.
A jeśli już dojdzie do potrącenia? Nasz samochód zostanie nieznacznie uszkodzony, ale to pieszy jest słabszym, niechronionym uczestnikiem ruchu i jego obrażenia mogą być śmiertelne.
Stąd właśnie pomysł tej kampanii. Ministerstwo Transportu, Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego oraz cała ekipa uznała, że spot ma w sposób realistyczny pokazywać możliwy skutek przekroczenia prędkości o 10 km/h. Po przeliczeniach i konsultacjach uznaliśmy, że prędkość pojazdu w chwili potrącenia pieszego ma być na granicy przeżycia lub śmierci. Czyli ok. 50 km/h.
Najczęstszą reakcją kierowcy na dostrzeżone zagrożenie jest gwałtowne hamowanie. Zanim kierowca dostrzeże i zinterpretuje zagrożenie – mija czas. Zanim podejmie decyzję o hamowaniu lub innej reakcji na zagrożenie – mija czas. Zanim naciśnie pedał hamulca – mija czas. To ułamki sekund, kiedy zostają pokonane kolejne metry. To tzw. czas reakcji. W niektórych przypadkach mija 1,5 sekundy. Przy 60 km/h to 25 m. Układ hamulcowy też od razu nie działa z pełną siłą. A przeszkoda zbliża się nieubłagalnie.
Prędkość, z jaką pojazd uderzył dorosłego pieszego, można ze sporą dokładnością ustalić po miejscu na szybie pojazdu, w które uderzyła głowa człowieka. Przy prędkości ok. 40 km/h pieszy uderza w dolną krawędź szyby, przy 50 km/h blisko jej środka – tak jak w spocie, przy 60 km/h w jej górną część, przy 70 km/h godzinę zahacza o dolną krawędź dachu, a przy 80 ? 90 km/h pieszy przelatuje ponad dachem.
Zapytam na koniec o słynne powiedzenie policjantów, że „śmierć zdejmuje buty”. Po wyjściu z kina z seansu „Drogówki” moja córka nie mogła w to uwierzyć. Ja wiem, że to prawda, bo współpracowałam wiele lat z policją drogową. Nie wiem tylko, jak to wytłumaczyć. Pomoże mi pan?
? Niestety, to prawda. Kiedy przyjeżdżałem na miejsce zdarzenia i w pewnej odległości leżały buty poszkodowanego, wiedziałem, że w najlepszym wypadku mamy do czynienia z ciężkimi obrażeniami ciała, gdzie rokowania co do stanu zdrowia potrąconego są poważne, ale najczęściej był to wypadek śmiertelny. Ja tłumaczę to tym, że człowiek traci podparcie, kiedy uderza w niego ogromna siła, a jednocześnie dochodzi do dużych napięć mięśni. Natomiast medycy mówią, że w wyniku urazu wszystkie płyny zbierają się w miejscu uderzenia, a pozostałe tkanki się kurczą, więc but spada.
Anita Urszula Małecka
* Wojciech Pasieczny – emerytowany policjant, były szef stołecznej drogówki. Popularyzator bezpieczeństwa ruchu drogowego. Biegły sądowy z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych.
Kulisy spotu
Do wypadku dochodzi na skrzyżowaniu ul. Szumiących Topoli i Jesiennych Liści, bo właśnie jesienią ma miejsce największa liczba zdarzeń drogowych z udziałem pieszych. W samochodzie wstawiona była specjalna miękka szyba, których podczas produkcji zużyto kilka. Warto zwrócić uwagę na artyzm zdjęć: jak pieszemu wysypują się sprawunki i karty bankomatowe z portfela, jak upada na jezdnię z ciężkim urazem głowy. Efekt to dobra robota montażysty, a kaskaderowi nic się nie stało.
Pingback: news
Pingback: เว็บปั้มไลค์
Pingback: Smith & Wesson Performance Center® Model 460XVR For Sale Online
Pingback: คลินิกปลูกผม
Możliwość komentowania została wyłączona.